sobota, 7 października 2017

Rozdział IV - Bar, browar i Pan Tadek



Czy wy też macie czasem tak, że chowacie coś w takim tajemnym, specjalnym miejscu, aby tego nie zgubić, a potem na śmierć zapominacie, gdzie to schowaliście? Dokładnie tak zrobiłem dzień po otrzymaniu Super tajnego Ważnego Listu z Musztardą od Ikiwy, który — zamiast rzucić na przyjacielską kupkę gratów w kącie — ukryłem na dnie drewnianej skrzyni wygrzebanej prosto z czeluści piekielnego bałaganu. Ale biorąc pod uwagę rozbój poprzedniego dnia, nie można mieć mi chyba za złe, że zaraz po przebudzeniu wcale nie pognałem w stronę Żwirkowej muszelki, ale ku absolutnie najsympatyczniejszej siedzibie, jaką znam.
Akurat kiedy otworzyłem drzwi, o mały włos uniknąłem czołowego zderzenia z lecącym sobie w najlepsze stołkiem. W nozdrza wpadł mi przyjemny zapach dymu, warzonych trunków surowego mięska z gazeli, a w uszy ożywiony gwar przekrzykujących się kolegów i nieodłączny doping gapiów zebranych wokół trzech okładających się lwów.
Pff, też sobie znaleźli sposób, żeby zdobyć plakietkę “samczyk alfa”. Jakbym chciał, położyłbym cwaniaczków jedną łapą. Po tym jak gołymi pazurami powaliłem dwustukilogramowego mechanicznego potwora, tawerniane walki stały się dla mnie niższą ligą…
Ale od czasu do czasu pokazać kto tu rządzi nie zaszkodzi, co nie?
Był nawet ten rudy lis, Bystrooki Joe, siedzący samotnie w najbardziej zacienionym kącie i raz po raz łypający ponuro jedynym okiem na zebranych lwich mięśniaków. Ogólnie rzecz biorąc, harmider, wrzawa i rozróba. A to dopiero popołudniowa rozgrzewka, powinniście kiedyś zobaczyć, co tam się dzieje w nocy!
Zacząłem wypatrywać jakiś znajomych gąb. Wśród zebranych zdecydowanie przeważały lwy, wśród których rozpoznałem członków Czarnych Stad z północnego przesmyku oraz Białych, Złotych i Szarych zamieszkujących równiny pod Górą Królów. Tu i ówdzie kręciły się lwice z zachodnich kanionów (spróbuj taką przypadkiem tknąć nie tam gdzie trzeba, a to ostatnia rzecz, którą w życiu zrobisz) z charakterystycznymi, szerokimi nosami i pasemkami na futrze w jaskrawych barwach.
Kilkanaście metrów do lady przebyłem bez żadnych trudności —  jeszcze nikt nie spił się na tyle, żeby atakować przeciwnika większego od wszystkich o głowę. Rzuciłem kilka okrągłych, oszlifowanych kamyków, a w zamian dostałem czerwone piwo w rzeźbionej misce. Usadowiwszy się wygodnie na twardawych poduchach przy niskim stoliku, przez dłuższy czas popijałem sobie mój trunek w (względnym) spokoju, czując, jak wydarzenia z ostatnich dni rozpływały się beztrosko w zgiełku i trzaskach ognia w kominku.
Oczywiście ktoś MUSIAŁ to zepsuć.
Do środka wpadł jakiś tajemniczy dziwak chodzący tak, jakby w każdej chwili coś miało wyskoczyć i go schrupać. Jego czarne futro i grzywa wtapiały się w tło tak bardzo, że ledwie go dostrzegłem. A że nie znalazł nigdzie indziej wolnego miejsca, postanowił pokuśtykać akurat do mnie. Wcale nie uśmiechało mi się jego towarzystwo, więc groźnie wyszczerzyłem kły, mając nadzieję, że go odstraszę.
— Oszczędzaj siły, młokosie — mruknął cichym basem, przysiadłszy się obok. —  Jeszcze będą ci potrzebne.
— Czy mam to traktować jak wyzwanie? — warknąłem, lecz on zbył mnie jednym pociągnięciem łyka whisky.
— Jedynie jako towarzyskie ostrzeżenie. — Jednakże zanim przeszedłem od słów do czynów, nachylił się do mnie konspiracyjnie i szepnął:
— Oni się zbliżają. Przybędą całą zgrają. Może nawet już tu są i nasłuchują. Oszczędzaj siły. Potrzebujemy takich jak ty — to powiedziawszy, zaczął się rozglądać wokół bacznym spojrzeniem. Było coś niepokojącego w jego jaskrawozielonych oczach, być może to wina nienaturalnie wąskich, wężowych źrenic, z którymi spotkałem się wówczas po raz pierwszy. Ponieważ wcale nie zapowiadało się, żeby mówił dalej, a nieco mnie zaintrygował tą swoją zagadkowością, zapragnąłem wydobyć z przybysza coś więcej. W końcu czy miałem coś lepszego do roboty?
— Panie, niech pan do mnie mówi po lwiemu. O co panu do nędzy jasnej chodzi?
— Wielki Kataklizm — mruknął z powagą. — Pamiętasz coś niecoś z historii, młokosie?
— Pan mi tu nie czaruj historią, tylko odpowiadaj pan na pytanie. Kto się zbliża?
Lew zmierzył mnie spojrzeniem wężowych oczu jak jakiś wątpliwy towar. Pewnie zastanawiał się, ile mi powiedzieć, za to ja w przypływie zniecierpliwienia wyobrażałem sobie, jak rozbijam mu tę michę z whisky o jego rozczochrany łeb.
— Słuchaj uważnie, młokosie, bo to ważne. Trzydzieści lat przed Wielkim Kataklizmem, kiedy stworzenia zwane ludźmi odkryły zbliżającą się katastrofę, postanowili ukryć wszystkie swoje sekrety głęboko pod ziemią odległej planety. Techniczne rysunki niewyobrażalnych maszyn, sekrety elektroniki, tajemnice swoich największych odkryć, a przede wszystkim… — Lew ściszył głos tak bardzo, że musiałem się nachylić, aby cokolwiek usłyszeć przez ten harmider. —... złoto… — wysyczał, oblizując wargi. — Całe tony złota i skarbów uwięzionych pod powierzchnią gruntu i czekające do dziś, aż ktoś je odkryje.
Wszystko stało się jasne. Gościu po prostu oczytał się bajek i majaczył. Mocno zawiedziony upiłem kolejny łyk piwa.
— Znajdź jakieś hobby.
— Planeta Skarbów istnieje! — wycharczał oburzony, na moment zapominając o ostrożności. — Może i tacy jak ty w to nią wierzą, ale nikt nie będzie w stanie przekonać co do tego piratów.
Natychmiast zakrztusiłem się piwskiem i wyplułem je tak spektakularnie, że cały stolik zalał alkoholowy deszcz.
— Kogo?
Tajemniczy przybysz, najwyraźniej nieźle rozbawiony moimi wybałuszonymi oczyma, zarechotał z gulgotem jak dusząca się ropucha.
— Kiedy tylko plotki o Planecie Skarbów powróciły, na naszą kochaną planetę Ardhi zaczęli zlatywać się… dość nietypowi kompani. Jeżeli ludzie pozostawili po sobie jakikolwiek ślad, to będzie on tutaj i oni o tym wiedzą. Zrobią wszystko, aby ją odnaleźć.
Zaraz zaraz… ta wzmianka o piratach coś mi przypomniała. Nie byłem jeszcze pewny, co takiego, ale wiedziałem, że o czymś zapomniałem. I to chyba o czymś ważnym. Chwila, co to mogło być?...
— Ty również nie za bardzo wyglądasz na tutejszego — odparłem, aby zyskać na czasie.
— Ohoho, bystrzak z ciebie. — Za tę ironię w jego głosie powinienem mu chyba przyfasolić. — Ale ja nie będę opowiadał o sobie każdemu napotkanemu towarzyszowi w   tawernie, a ty zapewne i tak nie zrozumiałbyś, czym jestem.
Piraci… Piraci… Może Akili miał w dzieciństwie taką kolorowankę? Coś pamiętam, z takim szczerzącym się włochaczem z drewnianym mieczem na cukierkowej łódce.
— Czyżby coś się stało? — zapytał nieznajomy z nutą troski. Albo rzeczywiście zainteresował się moim problemem, albo znowu wyglądałem jak przygłup próbujący ogarnąć tajemnice matematyki, jak zresztą za każdym razem, gdy zmuszałem się do intensywnego myślenia. Akili mówi, że rozwiązując zagadki wyglądam jak troll postawiony przed dwumetrowym równaniem.
I właśnie dlatego wolę używać kłów i pazurów.
Przestań zbaczać z tematu, przypomnij sobie wreszcie, o co…
Na Duchy Przodków! List Akiliego!
Poderwałem się gwałtownie od stołu, ale zaraz przekląłem w myślach własną głupotę. Nie ma mowy, żebym gdziekolwiek się ruszył w trakcie Szkarłatnej Godziny. Uwierzcie mi, nie chcielibyście teraz popatrzeć sobie na niebo — każdego dnia w okolicach południa słońce świeci takim ostrym, czerwonym światłem, że po parunastu minutach stajesz się okularnikiem, a po dwóch godzinach dostajesz plakietkę z napisem “niewidomy” i do końca życia nazywają cię kretynem, któremu w trakcie Szkarłatnej Godziny zachciało się wyjść po ziemniaki. O tej porze — podobnie jak teraz w mojej ukochanej Jaskini Pod Drewnianą Michą — wszystkie otwory w ścianach pozostawały szczelnie zasłonięte, a roboty wstrzymane. Akili kiedyś mi powiedział, że kilka tysięcy lat temu nie było czegoś takiego. Ale potem słońce zrobiło się czerwone i wielkie, niebo bursztynowe no i mamy swoje mini piekiełko. Fajnie, nie?
Próbowałem coś jeszcze wyciągnąć z nieznajomego, ale ten zamknął się szczelnie jak słoik z ciasteczkami Ikiwy i ani słówkiem nie pisnął. Więc gdy zrobiło się już w miarę znośnie, popędziłem do domu oraz dopadłem do biblioteczki młodszego brata. Chwilunia, jak szły te tytuły?... A! Legendy z Lwiej Ziemi i Piraci z Mith Azeraloth. No to jazda! Stanąłem przed półką wielkości słonia i... łapy mi opadły. Tych tytułów tam było chyba z milion!
No nic, to zaczynamy poszukiwania...
***
...“100 sposobów na udanego droida”. — Nie.
“Poznaj największe tajemnice czasów sprzed kataklizmu!”. — Nie, dzięki.
“Harry Potter, Gra o Tron i inne wierzenia ludzkości”. — A po jakiego kija mi to?
“Zdrady, romanse, trudne sprawy”. — Akili, litości!
“Mechanizm działania istoty kobiecej. Wydanie specjalne”. — Psychika kobiety streszczona w formie kodów? Na duchy przodków, mieszkam pod jednym dachem z nerdem roku.
“Kompleks małej grzywy. Czyli jak dopracować poczucie męskiej wartości”. — … Łaskawie udam, że tego nie widziałem.
U, magazyn z obrazkami!... Ulala, a w środku są… No nie, ja z tym chłopem chyba będę musiał odbyć poważną rozmowę!...
A nie, to przecież mój magazyn. Sam go tu przed mamą ukryłem.
NARESZCIE! Znalazłem te książki. Najwyższa pora, bo od tej nerdowni zaraz rozboli mnie głowa. Teraz wystarczy tylko wymknąć się po cichu tak, aby brat mnie nie zauwa--
— A co ty wyprawiasz w moim pokoju?
Odwróciłem się gwałtownie i napotkałem na uniesione brwi Akiliego stojącego w okrągłej, drewnianej framudze. No żesz kurczę, mógłby ten gagatek obiad wsuwać wolniej. Poprawił łapką okrągłe okulary jak zawsze wtedy, gdy na coś go niecierpliwi.
— Ja… em… ja... zacząłem interesować się literaturą starowspóczesną! — zawołałem skapliwie, a przysunąwszy się bliżej regału, szybko wyjąłem za plecami pierwszy tomik, który wymacałem palcami. Nie mogłem mu przecież powiedzieć, że chciałem wynieść mu z pokoju jego najcenniejsze skarby. W życiu by się nie zgodził. Poza tym przecież moja misja miała być super-tajna, a zaraz zaczęłyby się pytania i nici z tajemnicy.
— Ach tak? — mruknął z lekkim rozbawieniem, po czym rzucił okiem na trzymaną przeze mnie książkę. — O, widzę że uderzasz w klasyk środkowej Europy. Bardzo wzniośle jak na początek.
— T-tak… Lubię… em… poetyckie wyzwania.
— Pan Tadeusz. Doskonały wybór. Hej, może przeczytasz mi kawałek? Uwielbiam słuchać poetyckich epopei narodowych!
Ja pierniczę, w co ja się wkopałem? Ze wszystkich przypadkowych lektur ja akurat musiałem trafić na… TO. Czułem, że brat mnie wkręcał. Normalnie mnie gagatek przejrzał i wkręcał! Ale nie miałem wyboru, jakbym się przyznał, to bym tylko wyszedł na kretyna. No więc otworzyłem podejrzany tomik, a tam, jak na dobitkę, litery łacińskie. Łacińskie! Na wykładach o nich byłem tylko raz w życiu i to tylko dlatego, że Akili mnie wyciągnął. I co ja mam teraz zrobić?
Odchrząknąłem głośno i zacząłem czytać.
— Ten tegos… proszę ja ciebie… Lipo! Krzywizno moja! Ty jesteś jak wdowie… ZDROWIE! Ilę Cię trza mielić… CENIĆ… ten tylko się dowie, kto Ciem skrzacił. Dziś celność Tfom w całej żałobie…
W tym momencie Akili podszedł i wyrwał mi Pana Tadka z łap.
— Wystarczy tego! Bo się poeta ludzki w grobie przez ciebie głupku przewraca. Mów prawdę!
— Chciałem pożyczyć dla Ikiwy dwie książki — westchnąłem zrezygnowany. — Ale sam przyznaj, że nieźle mi szła ta E… Eplf…
— Epopeja — burknął ponuro. — I znasz zasady. Od moich książek wara. Ja ci nie grzebię w gratach, to ty mi nie grzebiesz w książkach. A teraz zmywaj się stąd!
— No weź, nie bądź taki! Przysięgam, że oddam je w nienagannym stanie. Słowo Reitana!
— Powiedz to mojej rybce, co ci ją kazałem karmić na czas mojego wyjazdu. Pamiętasz, jak się dla niej skończyło “słowo Reitana”?
A ten znowu swoje. Przecież dostałem nauczkę! Po tygodniu wygrzebywania sobie ości spomiędzy zębów nie miałem już ochoty na żadne pstrągi.
— Aliki, przysięgam na wszystko co mi drogie, te książki są dla Ikiwy niezwykle ważne! Nawet nie zauważysz że je pożyczyliśmy.
Użyłam najładniejszego proszącego tonu, na jaki mnie było stać. Akili rzucił mi ponure spojrzenie spod rudej, postrzępionej grzywki, lecz dostrzegłem, że jednak go zagiąłem.
— No dobra, weź sobie te książki. — Machnął łapą. — Tylko uważaj na siebie w drodze do lasu. Podobno… — Mój brat rozejrzał się dokoła, a następnie kontynuował ściszonym głosem:
— Mój znajomy twierdzi, że kręci się tam coś dziwnego. Coś na kształt pumy, ale…
— Ale?... — ciągnąłem, mimo że wiedziałem już, o czym mówił. Siniaki mi jeszcze po ostatniej walce z tym potworem nie poznikały. Ale lepiej, by na razie nikt o tym nie wiedział.
— To nieważne — stwierdził po chwili. — Ponoć jakiś “naukowiec” wybiegł z krzykiem, że widział roboty jak sprzed paru tysięcy lat. Ale to niemożliwe, w końcu żadne zwierzę nie jest w stanie zbudować czegoś tak zaawansowanego. Tak czy siak krążą różne plotki, wszyscy obawiają się wchodzić do lasu. Jest w tym buszu coś… niepokojącego. Podziwiam twojego przyjaciela, że postanowił tam zamieszkać.
— Nie bój żaby, jemu ani mi karku nic nie złamie! Ale muszę już lecieć, i tak już jestem strasznie spóźniony. Dzięki wielkie! — zawołałem i czym prędzej ruszyłem ku wyjściu. Dzieciak jest bardzo bystry, lepiej żeby nie drążył tematu bo znowu się wkopię.
— A! A jak będziesz wracał, to kup mi klucz nasadowy — wyszczerzył zęby, wiedząc, że zgodzę się na jego prośbę z najczystszą radością. Czemu? Kiedyś wam wytłumaczę, ale jest tam taka jedna lwica…
— Jasne! Hej, nawet wiem, jak mogę ci się odwdzięczyć za te książki! Między czarnymi tomami znajdziesz magazyn, który znacznie poszerzy twoją wiedzę na temat anatomii, a wiem, że wkrótce idziesz na lekcje znachorstwa. Baw się dobrze!
— O rajuśku! Dziękuję! Jesteś najlepszym bratem w historii!
Wycofałem się z chichotem i, nie czekając ani chwili dłużej, rzuciłem się ku wyjściu, zanim biedak zorientował się, co trzymał w łapie. Akurat gdy wbiegałem między krzaki, szyba od pokoju Akiliego rozwarła się z hukiem i ze środka wyjrzała cały czerwony pyszczek mojego brata kipiący taką wściekłością, że gdybym stał bliżej, pewnie usmażyłby mnie na miejscu.
— Reeeeitaaaan! Jesteś najgorszym bratem w historii!
Niemal krztusząc się ze śmiechu wybiegłem na rynek i pognałem w stronę lasu. Sakwa z tomami na moich plecach pobrzdąkiwała wesoło, tłumek zwierząt gwarzył pogodnie jak w każdy piękny, słoneczny dzionek,, a ja byłem w wyśmienitym humorze.
Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że to był ostatni moment z moją rodziną, zanim wszystko, co kochałem, przepadło raz na zawsze...


Ahoi!
Po pół roku oczekiwania nareszcie jest rozdział! c; Nie wiem, czy ktoś tutaj jeszcze jest, tak czy owak odkryliśmy dzisiaj kolejne zagadki z przeszłości, a kolejne czekają jeszcze na ujawnienie w kolejnych notkach. Ten rozdział akurat jest jednym z ostatnich tych beztroskich, z dużą ilością "Reitanowego" humoru i szczyptą tajemnicy. Zdaję sobie sprawę, że przez bardzo specyficzny punkt widzenia Reitana i steampunkową rzeczywistość nie jest to opowiadanie, które łatwo trafia w gusta i raczej będzie podobać się małej liczbie osób. Zwrócono mi na to uwagę, jednak ja sama wiedziałam to doskonale od samego początku. Ale wcielanie się w prosty, męski i niezbyt inteligentny umysł Reitana otoczonego przez geniuszy to dla mnie świetna zabawa, a ta historia jest o tyle pozytywnie zakręcona, że pisanie jej pozwala mi się porządnie rozluźnić. Dlatego też nie mam zamiaru z niej rezygnować za żadne skarby piratów c;
Pozdrawiam ciepło wszystkich Kapitanów Czytelników!

11 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział, tajemniczy rozmówca, z którym gadał Reitan bardzo mnie zaintrygowwł. Coś czuję, że sam może być piratem...
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału!
    Pozdrawiam,
    Mfal

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dziękuję c: Nie spodziewałam się, że spodoba Ci się ta historia :'D ~ Kräva

      Usuń
  2. Super rozdział! Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Żeby nie było, ja też czytam i to od samego początku, także bardzo się cieszę że wróciłaś do pisania tego bloga :D
    Rozdział przeczytany już dawno, ale dzisiaj tak coś mnie naszło żeby skomentować.

    Zwykle to z tymi komentarzami u mnie krucho, nigdy nie wiem co napisać xD Ale jak już mnie naszło to wypowiem się ogólnie, jakoś tak łatwiej niż skupiać się na jednym rozdziale. I w ogóle to chyba mój pierwszy komentarz u Ciebie, także zaczynam:

    Postacie - genialne, szczególnie Reitan, jak na razie moja ulubiona postać, w ogóle uwielbiam wszystkie Twoje postacie (może z małymi wyjątkami, bo wiadomo nie każdy bohater musi się podobać i nawet dobrze jeśli można znielubić jakąś postać, a inną móc polubić, choć w moim przypadku znajdą się raczej postacie, które są mi po prostu obojętne, jeszcze nie zdążyłam znielubić żadnej z Twoich postaci) i mówię tu nie tylko o tym blogu, ale też Historii Nieznanej jak i tej Ramsaya (wspomnę że lubię też czarne charaktery, jak i te dobre xD), to tak na marginesie.

    Wracając do tematu. Podoba mi się humor, akcja, ukazanie więzi między postaciami, zarówno jak chodzi o rodzinę Reitana, jak i jego kumpla Ikiwe, oraz oryginalność tego bloga, nie zapominając o tajemniczości, np. jestem ciekawa skąd się wzięły te roboty i nie mogę się doczekać rozwiązania zagadki.

    Napomknę jeszcze że głosowałam w ankiecie żebyś kontynuowała tą historię, bo na prawdę ma duży potencjał i nie mogę się doczekać co dalej.

    I to wszystko piszę Ci osoba co akurat za "Planetą skarbów" nigdy nie przepadała, chociaż u Ciebie bardzo podoba mi się ten klimat, no i jednak lubię poruszanie dalekiej przyszłości czy to w filmach, czy w opowieściach. Nie ważne czy o tematyce postapokalistycznej czy science fiction, czy jeszcze jakieś innej.

    Wracając jeszcze do "Planety skarbów" to szczerze to nawet nie pamiętam dobrze fabuły tej animacji, oglądałam ją dawno temu i wiem że mi się wtedy nie spodobała, może teraz było by inaczej? Nie przekonam się jak nie obejrzę raz jeszcze, także zobaczymy czy nie zmienię zdania co do tej bajki.

    I smutno mi że już nie zobaczymy rodziny Reitana, zginą prawda? ;c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rajku, jaki rozwlekły komentarz! <3 Dziękuję Ci za niego z całego serca, Twoje słowa naprawdę wiele dla mnie znaczą!
      Jestem niezmiernie wdzięczna za opinię dotyczącą tak wielu aspektów opowiadania, szczególnie cieszy mnie, że przypadły ci do gustu moje postacie. W końcu to oni zawsze są sercem wszystkich opowieści i to im zawsze poświęcam najwięcej uwagi i wkładam w nie wiele pracy. Także czytając Twoje słowa musiałam wziąć kilka oddechów, żeby uspokoić dziką radość :DDD
      Obiecuję, że wszystkie zagadki wkrótce się wyjaśnią ;3 Ale... nie od razu, oczywiście c;
      Co do Planety Skarbów - gdy już obejrzysz, to koniecznie opowiedz co o niej sądzisz, ponieważ ja z chęcią poznam Twoją opinię na temat tej animacji, jako że to druga moja ulubiona zaraz po Królu Lwie i zżera mnie ciekawość :D (oczywiście jeśli chcesz c: ) Jeśli mam się przyznać, to jedyna rzecz do której muszę się tam przyczepić (i niestety dość poważna) to mało kreatywne designy kosmitów. Oprócz genialnego pająko-czegośtam raczej mało z nich zapada w pamięć lub jest... jakby to ująć... relatable. Twórcy nie wykorzystali potencjału, jaki daje tworzenie całkiem nowych gatunków, zamiast tego z głównym bohaterem podróżuje kocia komendant i psi odkrywca. I całkowicie nieciekawi wyglądem piraci, po kilku dniach zupełnie można zapomnieć jak wyglądali. Ale oprócz tego - główny bohater, jego relacja z pewnym innym bohaterem (żeby nie spoilerować ;P), pełno akcji, przygody, steampunkowy świat i cała reszta idealnie trafia w moje gusta i jest świetna ;D
      Pozdrawiam cię bardzo serdecznie! ~ Kräva

      Usuń
    2. Co do Reitana i jego rodziny... nie zaspoileruję na razie co się stanie, powiem tylko, że w Twoim pytaniu jest zarówno trochę prawdy jak i nie c': A co dokładnie się wydarzy, odkryję za dwa rozdziały ;3 ~ Kräva

      Usuń
    3. Cieszę się że mój komentarz sprawił Ci radość i to nie byle jaką :D

      Z jednej strony chciałoby się wszystko na raz odkryć, ale wiadomo, jakby wszystkie zagadki się na raz wyjaśniły, nie byłoby zabawy, a najlepsza zabawa jest kiedy nie wiesz co się wydarzy i możesz sobie obmyślać różne teorie podczas czytania ;)

      W ten weekend planuje oglądać Planetę Skarbów, to dam Ci znać jak wrażenia ;)
      Jak tak czytam co piszesz, to ja na prawdę nic z tego nie pamiętam xD Kojarzę tylko takiego otyłego pirata i tego chłopaka (głównego bohatera), ale jak oni mieli na imię to nie mam pojęcia xD

      Co do rodziny Reitana, zaciekawiłaś i chyba się domyślam co się stanie, ale nie wiem czy to prawdziwe domysły czy nie, a nie chcę psuć sobie i innym niespodzianki, także zaczekam aż wyjaśni się to w rozdziałach ;) Nie mogę się już doczekać ^^

      Usuń
    4. Piszę świeżo po obejrzeniu Planety Skarbów, muszę przyznać że jestem mocno zaskoczona, i to...


      Pozytywnie. Tak, podobało mi się i teraz chce mi się z tego śmiać, że miałam takie opory co do oglądania tego xD
      Nie wiem co mi utknęło w głowie jako dziecku (wtedy po raz pierwszy oglądałam PS) że zwyczajnie za nią nie przepadałam. Myślałam że to przez to że fabuła była nudna, a tu zaskoczenie, bo fabuła tak na prawdę była fantastyczna, tak jak pisałaś, pełna akcji i przygody, ani przez moment się nie nudziłam ^^

      Najbardziej podobało mi się, nie podróż statkiem czy szukanie tego skarbu (może o to mi chodziło kiedyś, jakoś nigdy nie przepadałam za bajkami o piratach, nawet takich piratach w kosmosie, chociaż akurat tutaj ta wyprawa była niczego sobie ;)) ale: te relacje między postaciami, zwłaszcza ta pomiędzy Jimem, a Silverem, też pięknie ukazana relacja Jima z matką; to dążenie do własnego celu, nie poddawanie się i dostrzeganie własnych wartości; to że nie skarb jest najważniejszy, że nie bogactwo daje szczęście, niby wiadomo, ale zawsze lubię morały w animacjach; postacie, właśnie Jim i Silver, ale też polubiłam tą kotkę Kapitan Amelie (specjalnie sprawdziłam jak miała na imię, bo niestety nie zapamiętałam), nie zapominając o Morfie, po prostu nie da się go nie lubić; i ta piosenka "Jestem kimś" - wspaniała, uwielbiałam ją już wcześniej, bo słuchałam u Accantusa i to wiele razy, oryginał też, żeby porównać, i w sumie podobają mi się oba wykonania, ale tutaj w PS ta piosenka po prostu genialnie się komponuje i nadaje klimatu - to właśnie mój ulubiony moment w filmie <3 plus scena kiedy Silver musi wybrać pomiędzy skarbem a Jimem, i ta z tym robotem jak on przełącza te kabelki, a Jim walczy z pajęczakiem (nie pamiętam jego imienia) xD

      Ogólnie jest bardzo mało rzeczy, które mi nie przypadły do gustu, ale są - pierwsze to to że kosmici rzeczywiście mogliby ciekawiej wyglądać, lepiej, w tym przyznam Ci racje.
      Akurat ja patrzyłam przez cały film na charakter postaci i na nim głównie się skupiałam, więc ich wygląd zszedł na drugi plan, ale momentami był nie ciekawy, udziwniony, takie miałam odczucie.
      A jak już o drugim planie mowa, to ta cała załoga Silvera była mi obojętna, wręcz zbędna, może oprócz pajęczaka, bo nie byłoby tej epickiej walki xD
      Nie wiem jak to potraktować, ale dziwiłam się czemu tam tak mało ludzi, praktycznie troje? Czworo, licząc ojca Jima. Mogli dać kogoś w tle, chociaż, może chodziło o to że ludzie są praktycznie na wymarciu i wokół tylko sami kosmici z wyjątkami.
      Jak już pisałam o ulubionych bohaterach, to napiszę też o tych, których nie polubiłam, zacznijmy od tego psa fizyka, no nie wiem, wydawał mi się nie ciekawy; I to by było na tyle xD Jak już wspomniałam reszta postaci tła/drugiego planu była mi obojętna.

      Także, miło było wrócić do tej animacji i spojrzeć na nią zupełnie inaczej niż jak się było dzieckiem :D

      Usuń
  4. jesli chodzi o mnie, to humor Reitana i ogolnie jego osobowość i wyróżnianie sie na tle innych bardzo mi sie podoba, to ta steamowosc mniej mi odpowiada i jakoś nie pasuje mi łączenie Lwów z piratami :p ale i tak bede czytac, rzecz jasna, bo historia jest wciągająca i naprawdę zabawna. Uwielbiam sposob, w jaki pokazujesz relacje miedzy narratorem a jego bratem. Mimo tak wielu różnic wyraźnie się kochają. Dlatego tak przeraziła mnie końcówka...

    OdpowiedzUsuń
  5. No..ehh coś mi się wydaje, że Reitan nie jest orłem w kategori czytania Pana Tadeusza. Ale musimy mu to wybaczyć, nie? Za pomocą swojego humoru Reitan zdecydowanie podbija moje serduszko. *swoją drogą, ciekawe co było w tym magazynowym pisemku XD*
    Hmmm...do Reitana najwidoczniej przyczepił się taki koleś z półki pt."natrętni i dziwni, ale jednak coś wiedzą*. Piraci to ciekawy wątek, mam nadzieję, że będzie ich więcej w historii Reitana.
    Końcówka jest jednocześnie tajemnicza, jak i nieco smutna. *dobra, napisałam w tym komie jakieś nudziarstwo w stylu krytyków encyklopedii o kwiatach i atomach*
    W każdym razie czekam na ciąg dalszy i podrawiam
    Goldbox

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham Reitana! xD Ma bardzo fajne poczucie humoru. Podobała mi się jego rozmowa z bratem i czytanie "Pana Tadeusza" (akurat omawiam xD). Dawno, jeśli chodzi o opowiadania, nic mnie tak nie zaniepokoiło jak ostatnie zdanie. Mam obawy, że Akili umrze, a wydaje się taki milusi i sympatyczny. ;-; Zastanawiam się też kim jest ten czarny nieznajomy. Mam nadzieję, że niedługo pojawi się nowa notka, bo jestem ogromnie ciekawa. Powiadom mnie koniecznie. ;) No i zapraszam do mnie. ;)

    OdpowiedzUsuń

Ahoi, Kapitanie Czytelniku!
Pamiętaj, że każde twoje słowo na temat notki jest dla mnie niezwykle ważne!